Noc z 30 kwietnia na 1 maja. Wśród idyllicznych szachulcowych miasteczek rozpalane są wielkie ogniska. Bajkowe uliczki wypełniają się wiedźmami, diabłami i demonami. Tak w górach Harz świętuje się Noc Walpurgii – doroczny sabat czarownic.
Baśniorodne Lasy

Harz to najbardziej na północ wysunięte pasmo górskie Niemiec. Nie są to góry szczególnie wysokie, ale owiane są dosyć tajemniczą aurą. Niegdyś stanowiły północną granicę nieprzeniknionego Lasu Hercyńskiego, przecinającego starożytną Europę od Schwarzwaldu aż po Karpaty. Dziś ślad po nim pozostał jedynie w jednej z możliwych etymologii nazwy „Harz”. Od wczesnego średniowiecza próbowano bowiem okiełznać tę puszczę, wycinając coraz więcej drzew w poszukiwaniu miejsca na nowe osady lub drewna na nowe budynki. Charakterystyczne -rode w nazwach wielu tutejszych miejscowości takich jak Wernigerode, Osterode, Gernrode wskazuje że powstały właśnie w procesie karczowania (Rodung).




Życie w miastach wydartych z mrocznego lasu toczyło się jednak zawsze w jego cieniu. Trudno było zapomnieć, że Harz stanowił przecież ostatni bastion saskich pogan, zepchniętych przez Karola Wielkiego w leśne ostępy. Tu w ukryciu przed schrystianizowanym światem jeszcze długo kontynuowali swoje obrzędy. Lasy Harzu pełne były dziwnych ogni, tańczących nad torfowiskami, oraz niezbadanych jaskiń, kuszących śmiałków swoimi podziemnymi skarbami. Nad chmurami unosiły się złowrogie cienie olbrzymów, zaś po tajemnych ścieżkach wędrowały podejrzane kobiety – adeptki zielarstwa – poszukujące leczniczych roślin spotykanych tylko tutaj.
Trudno się zatem dziwić że w tym regionie rozwinęła się szczególna skłonność do legend o krasnoludach, koboldach, diabłach oraz przede wszystkim o czarownicach. Dziś nie da się być w Harzu nie spotkawszy pamiatek z Hexen czyli hercyńskimi wiedźmami. Latające na miotłach, pochylone nad kociołkami, tańcujące na sabatach wiedźmy stanowią tutaj unikalny element folkloru i są wizytówką regionu. A w centrum tych wszystkich legend znajduje się „najbardziej nawiedzona góra Niemiec” – Brocken.

Przeklęta Góra Brocken

Brocken, zwany także Blocksbergiem jest najwyższym wzniesieniem Harzu. Swoją złą sławę zawdzięcza wielu anomaliom pogodowym, które można na nim zaobserwować. Pomimo relatywnie niewielkiej wysokości 1141 m npm na jego szczycie panuje klimat porównywalny z alpejskim. Śnieg zalega tu od września do maja przy temperaturze 3°C. Do tego przez średnio 300 dni w roku górę spowijają gęste mgły, nadając jej ponury klimat.

Brocken jest też miejscem na cześć którego nazwano rzadkie zjawisko optyczne – tzw. Widmo Brockenu. Pojawia się ono gdy słońce rzuca cień obserwatora na chmurę znajdującą się poniżej, tak że dookoła głowy powiększonej sylwetki pojawia się dodatkowo tęczowa aureola – tzw. gloria. Dziś to zjawisko jest znane i dobrze opisane, jednak wyobraźcie co musiał czuć dawny samotny wędrowiec gdy nagle spostrzegał że nie jest sam…
Widmo Brockenu opisał jako pierwszy Johann Esaias Silberschlag w 1780. Nie jest ono jednak unikalne dla Harzu i można je też spotkać w innych górach. Wśród polskich taterników przyjął się przesąd, że kto zobaczy Widmo Brockenu, ten niechybnie zginie w górach. Zobaczenie go po raz drugi zdejmuje tę klątwę. Ten zaś kto zobaczył górskie mamidło trzykrotnie może odetchnąć z ulgą – oznacza to bowiem, że do końca życia może się czuć w górach bezpiecznie.
Wiedźmy na Blocksbergu
„Wiedźmy niezmiennie uciekały się do miejsc gdzie dawniej wymierzana była sprawiedliwość lub składane były ofiary. Spotykały się na rozstajach dróg, na polanach, pod dębami i lipami […] Czasem tańczyły na dawnych placach kaźni, w piachu pod drzewami wisielców. Przeważnie jednak na miejsca schadzek wybierały góry, bezdrzewne wierzchołki, w rzeczy samej, najwyższe punkty w okolicy.”
Tak pisze Jacob Grimm („Mitologia Niemiecka”, 1835) i wymienia wiele szczytów z którymi powiązane są legendy o czarownicach. Wśród nich wszystkich jednak, Brocken wydawał się pełnić rolę centralną dla niemieckojęzycznego świata. To tutaj w Noc Walpurgii miał odbywać się największy Sabat czarownic. Wiedźmy z całego kraju zlatywały się na miotłach, kozłach i dzikich bestiach aby uczestniczyć w najważniejszym wydarzeniu roku.

W poświęconemu Brockenowi tomie “Blockes-Berges Verrichtung” (1668), Johannes Praetorius ze szczegółami opisuje ramowy program tej nocy:
1. Wielka uczta
2. Plotki i wymiana nowinek
3. Handel trującymi proszkami i miksturami
4. Osculum infame czyli hołd składany Szatanowi poprzez pocałunek w jego koźli zad
5. Dzikie tańce po kole (poruszającym się zawsze odwrotnie do wskazówek zegara)
6. Spółkowanie z diabłem
7. Przechwalanie się swoimi dokonaniami z ubiegłego roku
8. Powtórzenie hołdu
9. Bluźnienie przeciw Bogu
Sabat trwał całą noc aż do pierwszego piania koguta, które w wierze ludowej zawsze miało odstraszać zło.
Pierwsze zeznania donoszące o zlotach na “Brockisberg” pochodzą z XV w. W szczytowym okresie polowań na czarownice liczbę ich uczestników szacowano w tysiącach. W 1589 w Osnabrücku miał miejsce masowy proces 133 kobiet i mężczyzn podejrzanych o udział w sabacie na Brockenie, który zgromadził rzekomo 8 000 gości. Wszyscy oskarżeni spłonęli na stosie jednego dnia.
Faust
Do popularyzacji szatańskich konotacji Brockenu najbardziej przyczynił się jednak Johann Wolfgang von Goethe. Był on wielkim entuzjastą wędrówek po Harzu. Do tego stopnia, że dziś nawet często przypisuje mu się pierwsze zimowe zdobycie Brockenu (nie jest to prawdą, Goethe owszem wszedł na Brocken zimą 1777, lecz wyczyn ten został już dokonany w 1753 przez Christloba Myliusa – nota bene, także pisarza). Do tej pory wiele szlaków, którymi chadzał w Harzu nosi jego imię.
To właśnie na szczycie Brockenu Goethe umieścił akcję jednej ze scen dramatu “Faust”. W Noc Walpurgii Mefisto prowadzi Fausta na szczyt góry, aby dopełnić jego znieprawienia. Obaj obserwują szalejące tam wiedźmy i innych oryginalnych gości oddających się diabelskim uciechom. Faust zaczyna tańczyć z młodą czarownicą, lecz wtem zauważa zjawę podobną do Małgorzatki i przypomina sobie w jakiej pozostawił ją sytuacji.
Goethe w swoich opisach przebiegu sabatu bazował w głównej mierze na opracowaniu Praetoriusa oraz na sensacjonistycznym zbiorze „Loty czarownic i sztuki diabelne z tajnego archiwum nocy Walpurgii na Blocksbergu” (1797) autorstwa swojego przyszłego szwagra, Christiana Augusta Volpiusa. To jednak dzięki zgrabnym wersom Goethego zlot czarownic w Noc Walpurgii na stałe wszedł do kultury.

Oto w sfery snów i czarów
Weszliśmy już, jako zda się.
Noc Walpurgii
Zastanawiać się możecie pewnie kim była owa Walpurgia, której imię nosi tak przeklęta noc. Otóż zamieszana ona została w całą sytuację z wiedźmami trochę przypadkiem. Walpurgia, lub też Walpurga czy Walburga wbrew groźno brzmiącemu imieniu nie była bowiem sama wiedźmą, a wręcz przeciwnie – była anglosaską mniszką z Devon, wysłaną do Niemiec z misją ewangelizacyjną. Za życia dokonała kilku pomniejszych cudów, zmarła w wieku 69 lat z przyczyn naturalnych. Po śmierci jej ciało zaczęło jednak wydzielać uzdrawiający olejek, zatem została w końcu kanonizowana, zaś jako dzień jej kultu przyjęto dzień, w którym jej relikwie zostały przeniesione z klasztoru Heidenheim do Eichstätt. A było to 1 maja.
I tu właśnie wkraczają wiedźmy. W wielu kulturach bowiem tego dnia występowało już pod różnymi postaciami majowe święto, stanowiące symboliczny początek lata. U Rzymian były to Floralia. U Celtów było to święto ognia, Beltaine. O tym jak wigilia 1 maja świętowana jest nad Renem pisałam przy okazji artykułu o Winiarskiej Wiedźmie z Oberwesel.

Na terenach Harzu nie zachowała się dawna nazwa święta obchodzonego przez Sasów. Jednak w tą szczególną noc majową rozpalano tutaj wielkie ogniska aby przegnać złe duchy zimy. Po chrystianizacji obchody te zostały wchłonięte przez nową wiarę a ognie miały teraz na celu odpędzać wiedźmy i siły szatana. Walpurgia zaś, chcąc nie chcąc, stała się patronką tego święta.
Walpurgishalle
Ślady takiego dawnego saskiego kultu znaleziono 30 km na wschód od Brockenu, niedaleko miasta Thale. Leży ono u wyjścia z wielkiego kanionu rzeki Bode. Zaraz za miastem po obu stronach wyrastają strome urwiska. Na jednym z nich, uwieńczonym podejrzanie równym płaskowyżem, znaleziono ruiny dawnych murów (Sachsenwall), a wśród nich charakterystyczny wyżłobiony kamień ofiarny z wyrytym na boku symbolem solarnym – swastyką.
Kamień – dziś wyglądający trochę jak ofiara wandalizmu – można obejrzeć w wybudowanej na miejscu galerii Walpurgishalle. Drewniana budowla, zwieńczona wizerunkiem boga Wotana, jest dziełem Hermanna Hendricha – tego samego, który wybudował Nibelungenhalle u stóp Drachenfelsu. W środku podziwiać można obrazy Hendricha ilustrujące podróż Fausta i Mefistofelesa na Brocken.


Hexentanzplatz
Płaskowyż nad doliną Bode był także miejscem, w którym w Noc Majową obserwowano niepokojącą aktywność i dziwne ognie. Przyjęło się zatem uważać, że był on miejscem, w którym w walpurgiowy wieczór wiedźmy spotykały się zaraz przed zbiorowym wyruszeniem na Brocken na swego rodzaju diabelski beforek. Stąd płaskowyż nosi dziś nazwę Hexentanzplatz.
Obecnie jest on czymś w rodzaju czarciego parku rozrywki dla rodzin z dziećmi, w którym można pojeździć na torze saneczkowym, pograć w „Hexengolfa”, odwiedzić odwrócony domek czarownicy lub też pogłaskać chowańce w mini-zoo. Zamiast na miotłach na Hexentanzplatz dostać się można wygodną kolejką linową.




Na Broken wiedźm cwałuje czerń,
Ruń jest zielona, żółta ścierń.
Tak pędzim, aż się kurzy z chrap,
Wiedźma pierdzi, śmierdzi cap.
Wędrówka na Brocken
Naczytawszy się brockeńskich legend, postanowiliśmy 30 kwietnia wyruszyć z Ilsenburgu aby sprawdzić na własnej skórze, co dziać się będzie tego dnia na przeklętym szczycie. Planem było wejść na szczyt szlakiem Heinrich Heine Weg, zaś na wieczór zejść południowym zboczem, wzdłuż Neue Goethe Weg do Schierke.



Początek wędrówki nie zapowiadał nic złowrogiego. Idąc wzdłuż strumienia Ilse mijaliśmy głównie budzący się do życia wiosenny las. Część z tego lasu stanowili owszem zamienieni w sosny młodzieńcy o nieczystych sercach, szum strumienia był szeptem księżniczki, która nie potrafiła dochować tajemnicy, a pod głazem Ilsenstein znajdowało się wejście do podziemnego królestwa elfów, ale w górach Harz to taki standard.
Dopiero po minięciu Scharfenstein krajobraz zaczął się zmieniać. Wpierw myślałam, że to tylko moja nader aktywna wyobraźnia zaczyna zauważać w powywracanych konarach drzew upiorne kształty. Tu zgarbiona postać kuląca się za drzewem, tam roześmiana twarz, cała we mchu.




A korzenie na kształt wężów
Wypełzają z mrocznych zaszyć,
Wyciągają sploty więzów,
By nas chwytać, by nas straszyć;
Wywrotów jednak robiło się coraz więcej, połamane pnie zaczęły przeważać nad żywymi sosnami, coraz mniej drzew zostawało aby złagodzić pejzaż skalistych grani. Całe połacie lasu świeciły pustkami. Bezlistne, zgruchotane pnie sterczały złowrogo, jakby przez szczyt góry przetoczyła się jakaś okropna batalia. Co się tutaj musiało dziać!?


Trzeszczą wiekowe filary,
Pada lasu gmach prastary.
Pni złamanych straszne grzmoty
I konarów trzask, łomoty!
Znacznie później dopiero dowiedziałam się o przyczynach tak upiornego krajobrazu. Monokulturowe lasy sosnowe w Harzu padły ofiarą kornika drukarza. Zamiast jednak prowadzić wycinkę zainfekowanych drzew, leśnicy postanowili przeprowadzić eksperyment i pozwolić naturze iść własnym torem. Kornik szalał, lecz nie zniszczył biosfery. Sosny które padły martwe, stały się pożywieniem dla młodego pokolenia nowych, zróżnicowanych drzew. Pełna wymiana drzewostanu zajmie jeszcze kilkadziesiąt lat. Las jednak przetrwał, i rośnie zdrowszy i silniejszy niż kiedyś. Zaś resztki martwych drzew do dzisiaj dodają Harzowi katastroficznej atmosfery.
Na szczycie Łysej Góry
Sam szczyt Brockenu okazał się prawie całkowicie łysy. Pomimo wiosennych temperatur w Ilsenburgu, tu wciąż leżały gdzieniegdzie kopy śniegu. Z lekkiej mgły wyłoniła się wyglądająca jak stacja kosmiczna antena z czasów zimnej wojny. Przez Brocken niegdyś przebiegała granica między NRD i RFN. Przez cały okres podziału Niemiec góra była objęta zakazem wstępu, co tylko dodawało jej tajemniczości. Niespełna miesiąc po upadku Muru Berlińskiego, Brocken został odzyskany dla ludzi.



Schroniliśmy się przed wiatrem i chłodem w drewnianej wiacie i rozpakowaliśmy prowiant. Napisy poinformowały nas, że pod tym samym dachem wypoczywał niegdyś Goethe. Z zewnątrz zaś zaglądał do nas mosiężny profil Heinego. Nie ma to jak być w dobrym towarzystwie.


Mephisto-Express
W schronisku zaczęli się zbierać pierwsi odważni, którzy zamierzali spędzić noc na szczycie. Podobno z Brockenu można obserwować niesamowitą panoramę fajerwerków wystrzeliwanych z poszczególnych festynów w okolicy. Nam jednak zależało, aby wziąć udział w jednym z nich. Droga na dół do Schierke ubiegła nam zatem w pośpiechu. Chodzenie po górach po ciemku nigdy nie jest najlepszym pomysłem. Chodzenia po ciemku po przeklętej górze w noc, gdy zbierają się na niej siły piekielne, woleliśmy nie sprawdzać.

Po drodze minął nas jeszcze ostatni Mephisto-Express. Na szczyt Brockenu dojeżdża zazwyczaj zabytkowa kolej wąskotorowa. W Noc Walpurgii oferuje ona specjalny kurs, który zabiera pasażerów na wystawianą na szczycie rock operę „Faust”. Brzmi to jak coś, czego chciałabym kiedyś doświadczyć.
Sabat Czarownic w Schierke


Do Schierke dotarliśmy tuż po zachodzie słońca, gdy czerwona łuna wciąż unosiła się nad miastem. W oknach domów, na drzewach i latarniach witały nas wiedźmowate dekoracje, przypominające wystrój na Halloween. Wkrótce złowróżbna łuna przerodziła się w psychodeliczne światło reflektorów, podświetlające teren walpurgicznego festiwalu.
Obecnie prawie każda miejscowość w Harzu urządza w Noc Walpurgii własny festyn. Pierwszy (oficjalny) festyn na szczycie Brockenu odbył się już w 1896. Impreza na Hexentanzplatz jest zazwyczaj największa, lecz także najnowocześniejsza, często goszcząca koncerty techno z pokazami laserowymi.


Noc Walpurgii w Schierke miała charakter bardziej kameralny. Na terenie parku miejskiego na tą jedną noc powstało średniowieczne obozowisko. Wśród namiotów i straganów sprzedających magiczne świece, kadzidła, podejrzane ziołowe nalewki i biżuterię z wiccańskimi symbolami, przechadzały się jak gdyby nigdy nic wiedźmy w spiczastych kapeluszach i rogate diabły, uzupełniając zapasy trujących mikstur lub plotkując wesoło nad czaszami grzańca.


Na dwóch scenach występowali muzykanci reprezentujący szeroko pojętą muzykę mittelalterową. Wśród kakofonii bębnów, dud i szałamai, goście z przeróżnych zakątków zbierali się wokół ogromnego ogniska aby dopełnić wiekowej tradycji i przepędzić… no właśnie, kogo?


Nostalgia
Góry Harz były pierwszym niemieckim lasem, który zwiedziłam. Wyprawa którą opisałam miała miejsce prawie 8 lat temu i to od niej się wszystko zaczęło. Od tego czasu zdążyłam zwiedzić wiele różnych niemieckich lasów. Zdjęcia nauczyłam się robić mniej rozmazane… Zawsze to jednak Góry Harz będą miały w moim sercu specjalne miejsce jako te wręcz od magii szalone.

wszystkie cytaty pochodzą z “Fausta”, J.W. Goethego w przekładzie W. Kościelskiego
Jolanta
Świetny tekst , jestem oczarowana tym bardziej że we mnie „urodziła się” podobna pasja dotycząca niemieckich lasów. kilka tygodni temu trafiłam do szczątków bardzo starego lasu w Niemczech w którym zrobiłam fantastyczne niepowtarzalne zdjęcia wspaniale wiedzieć że są ludzie tacy jak Ty z którymi łączy mnie wspólna pasja. Pozdrawiam i czekam na Twoje kolejne relacje!