Japończycy na zamku Katz

Dreiburgenblick w Sankt Goarshausen to jeden z najlepszych punktów widokowych do podziwiania słynnej skały Loreley. Idealną kompozycję tego pejzażu dopełnia Burg Katz – średniowieczny zamek, pozujący wdzięcznie na tle legendarnej skały. W odróżnieniu od wielu nadreńskich zamków, nie da się go jednak zwiedzić. Nie jest też hotelem. Zaintrygowana jego tajemniczością, chciałam znaleźć co nieco na temat tego, co się z nim obecnie dzieje, a przy okazji odkryłam fascynujący splot opowieści o relacjach japońsko-niemieckich sięgających wczesnej epoki Meiji.

Jeżeli zatem chcecie wiedzieć co łączy książąt Kociłokci, pruskich rozbitków na Morzu Filipińskim, zniesławionych J-rockerów, pewnego niezdecydowanego biznesmena i waszą skromną autorkę zapraszam na przejażdżkę po historii zamku Katz.

Jak Kot i Mysz

Historia zaczyna się typowo niemiecko. Zamek zwany dziś Katz, został wybudowany w latach 1360-1371, jako Burg Neukatzenelnbogen przez księcia Wilhelma II von Katzenelnbogen. Książęta Katzenelnbogen (których postaram się nie nazywać dalej książętami Kociłokci, mimo że brzmi to absolutnie uroczo) byli dosyć nietypową frakcją pośród właścicieli nadreńskich zamków. Głównymi graczami nad Renem byli elektorzy Świętego Cesarstwa Rzymskiego: arcybiskupi Kolonii, Moguncji i Trewiru oraz świeccy książęta Palatynatu Reńskiego. To oni budowali większość zamków i walczyli o wpływy. Książęta Katzelnelbogen byli niejako graczem niezależnym w tym zestawieniu, liczącym się tylko ze względu na zgromadzony majątek. Ich włości skupiały się w okolicach St Goar. Należał do nich między innymi biały zamek Marksburg a także potężna twierdza Rheinfels. Osobna gałąź rodziny posiadała zamki wzdłuż Bergstrasse. Przez pewien czas byli też związani z Frankensteinami spod Darmstadt.

Aby ograniczyć ich wpływy, arcybiskup Trewiru nakazał wybudowanie na wzgórzu sąsiadującym z zamkiem Neukatzenelnbogen własną twierdzę, oficjalnie nazwaną Burg Peterseck na cześć św. Piotra. Nazwy tej nikt jednak nie używał. Zamek arcybiskupa okazał się bowiem o wiele mniejszy i skromniejszy niż zamek rywala, a jako że tamten już wtedy skrótowo nazywano zamkiem Katz (kot), Burg Peterseck zyskał przydomek Maus (mysz). I jakoś tak zostało.

Japończycy nad Renem

Po wygaśnięciu linii Katzenelnbogen w 1479, zamek Katz przechodził z rąk do rąk. Był rozbudowywany, niszczony, odbudowywany, czyli standardowa historia nadreńskich zamków. Podczas II Wojny Światowej zamek gościł pod swoim dachem Reichsarbeitsdienst, zaś po wojnie stał się szkołą, ze względu na to, że wszystkie szkoły były zniszczone.

Ostatecznie w 1989 nierentowny i podrujnowany zamek sprzedano za 4.3 miliona marek Japońskiemu biznesmenowi Satoshiemu Kosugi.

Może to i stereotyp, ale Japończycy stanowią dużą część zamkowej turystyki w Niemczech. Stąd też Nadreńska Dolina Zamków jest dosyć mocno nastawiona na obsługiwanie tej grupy. W Rüdesheim np. wiele napisów w sklepach jest wręcz po japońsku. Kosugi, zafascynowany niemiecką kulturą i legendą o Loreley, dostrzegł możliwość jednoczesnego spełnienia romantycznego marzenia i ubicia dobrego interesu poprzez przerobienie niechcianego zamku na ekskluzywny hotel dla Japończyków.

Transakcja była jednak od początku owiana kontrowersjami. Obawiano się bowiem powtórki historii z Marksburgiem.

Marksburg z Miyako-jimy

Aby zrozumieć co (prawie) stało się z Marksburgiem, potrzebujemy zrobić małą przerwę w narracji, aby przenieść się do roku 1873 na wybrzeża Miyako-jimy, jednej z wysp należących do archipelagu Ryukyu. W 1873 wyspa ta, znajdująca się jeszcze dalej od Japonii niż Okinawa, należała jeszcze do (przynajmniej oficjalnie) niezależnego królestwa Ryukyu.

Tego roku, podczas tajfunu, u wybrzeży Miyako-jimy rozbił się niemiecki szkuner R.J. Robertson, zaś jego załoga utkwiła na oddalonej od lądu rafie koralowej. Rozbitków jednak uratowali dzielni żeglarze z wyspy. Zaopiekowano się nimi z pełną gościnnością i już po miesiącu mogli zdrowi i zaopatrzeni wrócić do domu.

Historia ta tak bardzo wzruszyła cesarza Wilhelma I, że nakazał w miejscu ocalenia rozbitków postawić pamiątkową tablicę z osobistymi podziękowaniami. Po aneksji królestwa Ryukyu, rząd Japonii często wykorzystywał ten pomnik jako dowód długiej przyjaźni niemiecko-japońskiej.

W 1987 wokół tablicy wybudowano Wioskę Kultury Niemieckiej Ueno – park tematyczny, próbujący na tropikalnej wyspie naśladować krajobraz i architekturę Niemiec. Centralną atrakcją miał być prawdziwy niemiecki zamek, który zamierzano kupić nad Renem. Kiedy jednak na jaw wyszedl plan rozebrania XII-wiecznego Marksburga i przeniesienia go cegła po cegle do Japonii, niemiecki konserwator zabytków zaczął bić na alarm i do sprzedaży nie doszło.

Na Miyako-jimie ostatecznie stanęła zatem jedynie wierna kopia Marskburga. Nad Renem zaś pozostało duże oburzenie.

L’Arc~en~Ciel

Wróćmy jednak do kwesti sprzedaży zamku Katz. Ostatecznie wygrała perspektywa przyciągnięcia nowych turystów i zarobku. Transakcję zatem sfinalizowano (z małymi klauzulami, że nic nie może zostać wywiezione), a lokalne gazety zaczęły się wnet rozpisywać o „Samuraju znad Renu”. Na zamku zaś rozpoczęły się żmudne prace renowacyjne, które ciągnęły się przez następne lata.

W mniej więcej w tym czasie, w Tokyo, japoński zespół J-rockowy, L’Arc~en~Ciel borykał się ze skandalem obyczajowym. Ich ówczesny perkusista, Sakura, został aresztowany za posiadanie heroiny, co wywołało ogromne oburzenie zarówno wśród krytyków jak i fanów. Sakura natychmiastowo pożegnał się z zespołem, zaś jego pozostali członkowie, próbując uniknąć nagonki medialnej wyjechali z kraju.

Czas na „wygnaniu” próbowali wykorzystać produktywnie, kręcąc w Niemczech w pewnym na-pół-wyremontowanym zamku teledysk do singla Niji. Widoczne w nim ujęcia są być może ostatnimi zdjęciami wnętrza zamku Katz jakie widział świat.

Kręcąc teledysk, muzycy nie wiedzieli, czy opinia publiczna pozwoli im kiedykolwiek na come-back i czy ich wspaniale dotąd rozwijająca się kariera nie została już zakończona na stałe. Targany takimi myślami wokalista, Hyde, spędzał zatem dużo czasu między zdjęciami po prostu siedząc i wpatrując się w płynący w dole Ren. I w takim kontekście napisał najpiękniejszą wg. mnie piosenkę L’arc~en~Ciel: Loreley.

W bezkresnym nurcie rzeki ulotny dźwięk
Dryfuje i niesie się ku górom i lasom.
Beznamiętne fale pochłaniają wszystkie spory,
Niech ta pieśń także w nich utonie
.

Tekst nie wspomina nic o uwodzicielskiej nimfie, ani nic o zahipnotyzowanych jej śpiewem żeglarzach. Z późniejszych wywiadów nie jestem nawet pewna, czy Hyde rozumiał, że Loreley to skała nad Renem a nie sama rzeka. Jednak zawarta w tej piosence melancholia i nieokreślony smutek nad przemijaniem świata bardziej przypominają nastrój oryginalnego wiersza Heinego niż tuziny innych muzycznych trybutów.

Zróbmy jeszcze jeden – już ostatni – skok w czasie do roku 2001: Pewna podkochująca się wtedy w Hydzie 16-latka z Warszawy odkrywa tą piosenkę i, zaintrygowana, po raz pierwszy sięga po poezję Heinego. Nie wie jeszcze jak bardzo zmieni to jej życie 😉

Nowy Rozdział

Pisząc, że w teledysku do Niji widzimy ostatni raz zamkowe wnętrza nie przesadzałam. Remont zamku przedłużał się i coraz bardziej zwalniał. Pierwotny plan, aby otworzyć na zamku luksusowy hotel wydawał sie ugrzęznąć gdzieś i wkrótce na zamku przestało się dziać cokolwiek, zaś sami mieszkańcy leżącego u stóp zamku St. Goarshausen z biegiem lat zapominali o wiązanych z nim nadziejach. Zamek nie był jednak opuszczony. Czasem zobaczyć można było palące się światła w jego komnatach. Czasem jakieś samochody skręcały na zamkową drogę i nie wracały przez wiele dni. Kontaktu do właścicieli nie miał jednak już nikt.

Dopiero pod koniec 2020 nowo wybrany burmistrz St. Goarshausen, Nico Busch, postanowił rozwiać tajemnice. W scenie niczym z filmu grozy, udał się w pojedynkę na zamkowe wzgórze i pukał do bram, aż mu otworzono. Przez uchylone wrota musiał legitymizować się się odźwiernemu i żądać audiencji u pana na zamku. Tę udało się umówić przez Skype następnego dnia.

Nie wiem co dokładnie udało się ustalić, ale burmistrz był bardzo pozytywnie zaskoczony rozmową z już 80-letnim Kosugim. Busch niezwykle cieszy się końcem ciszy radiowej między Zamkiem a Miastem i widzi w końcu nową nadzieję na rewitalizację zamku Katz.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.